E-mail marketing czy SPAM włamywacz?
Wyobraźcie sobie 45-letniego faceta. Jest skromny i niepozorny. Średnio seksowny to mało powiedziane. W dodatku niektórzy wieszczą mu rychłą śmierć. Są i tacy, którzy wręcz twierdzą, że dawno umarł. Tymczasem z niewiadomych powodów on wciąż potrafi skupiać na sobie tęskne spojrzenia, a w niektórych kręgach nawet budzić pożądanie. Dlaczego? Bo jest wyjątkowo skuteczny w tym, co robi…
A teraz zamiast „faceta” użyjcie słowa „e-mail”. Tak, to właśnie ten archaiczny zdawać by się mogło kanał komunikacji jest jednym z liderów skuteczności. To on budzi zrozumiałe pożądanie wśród marketerów. I to mimo swojego zaawansowanego wieku (pierwszy mail wyfrunął w świat w roku 1971). Zaraz poznacie więcej jego zalet. Żeby ułatwić Wam zrozumienie niektórych informacji, odwołam się do relacji damsko-męskich jako odpowiednika stosunków marka – klient.
E-mail marketing: skuteczny „włamywacz”
Zasięg mailingu to 100%. Oznacza to, że każdy wysłany mail trafia, przynajmniej teoretycznie do odbiorcy. Nawiązując do sytuacji poszukiwania swojej drugiej połowy, to tak, jakby w każdej damskiej torebce znalazło się zdjęcie przystojnego mężczyzny, a na odwrocie fotografii – jego dokładny adres i telefon. Zasięg innych kanałów, którymi marki chcą dotrzeć do klienta – np. zasięg Facebooka – jest dramatycznie mniejszy. Chyba, że decydujemy się wspomóc go za pomocą płatnych reklam.
E-mail marketing to wicelider w kategorii narzędzi wspomagających sprzedaż. Ustępuje właściwie tylko pozycjonowaniu i płatnym linkom. Wadą tego pierwszego jest nieprzewidywalność algorytmów wprowadzanych cyklicznie przez Google. Wad płatnych linków nie trzeba przestawiać.
E-mail: kanał osobisty
Adres e-mail to coś bardzo osobistego. Przysłowie mówi, że nie pożycza się dwóch rzeczy: żony i szczoteczki do zębów. Dodałabym do tego właśnie adres e-mail jako klucz do miejsca wyjątkowo… intymnego. Za jego pośrednictwem można na przykład prowadzić prywatne rozmowy z konkretnym odbiorcą newslettera. Nawiasem mówiąc, wskaźnik odpowiedzi mailowych na wysłany newsletter jest dla marki znakomitą informacją zwrotną na temat skuteczności prowadzonych przez nią działań.
E-mail: kanał oferujący informacje dla wybranych
Możliwość otrzymywania w mailu czegoś, czego nie dostanie nikt inny, to kolejna zaleta e-mail marketingu. Zresztą, świadomość należenia do elitarnego kręgu nie jest niczym nowym w historii ludzkości. Dlaczego więc nie wykorzystać tej słabości do celów czysto biznesowych?
E-mail: personalizacja
Wielką zaletą e-mail marketingu jest wyjątkowo łatwa możliwość personalizowania informacji. I nie chodzi tylko o rzeczy takie jak imię, płeć czy rok urodzenia. Równie łatwa jest segmentacja odbiorców według ustalonych przez nas kryteriów. Czy brak personalizacji to coś złego? W biznesie – niekoniecznie. Co innego w relacjach damsko-męskich. Łatwo wyobrazić sobie mężczyznę wysyłającego listy do losowo wybranych kobiet, w których to listach wychwala ich nieziemsko błękitne oczy. Jak wtedy poczują się czarno- czy zielonookie?
E-mail: niezmienność zasad
O kaprysach Google już pisaliśmy. Równie nieprzewidywalne w swoich działaniach są media społecznościowe. Przykład Facebooka, który co jakiś czas dokonuje rewolucji w zakresie hierarchii informacji wyświetlanych w newsfeedzie, każe się zastanowić nad godną pochwały niezmiennością praw, jakimi rządzi się e-mail.
E-mail: zwrot z inwestycji
O ile posługiwanie się terminem „zwrot z inwestycji” w stosunku do relacji kobieta-mężczyzna jest trochę niefortunne, chyba że mówimy o kulturach azjatyckich, w których sprawy te traktuje się bardziej „biznesowo”, to w odniesieniu do stosunków na linii marka – klient, jest jak najbardziej na miejscu. E-mail marketing to druga po pozycjonowaniu technika dająca największy zwrot z inwestycji (tzw. ROI).
E-mail: mierzalność działań
„Ciekawe, czy przeczytała wiadomość ode mnie?” Takie pytania zadawali sobie mężczyźni w czasach, gdy rządziły tradycyjne, papierowe listy. Dziś firmy, które zdecydowały się na działania e-mail marketingowe nie muszą zaprzątać sobie głowy podobnymi dylematami. Bardzo wiele można bowiem precyzyjnie zmierzyć: kto otworzył e-maila, kto i ile razy kliknął na link, które linki / obrazki cieszyły się największym zainteresowaniem, a które produkty lepiej wycofać ze swojej oferty. To tylko przykłady informacji zwrotnych, które można otrzymać od każdego subskrybenta.
Podsumowując: czy warto lokować budżet w ten kanał?
Nie 🙂
Chyba, że macie:
- firmę handlową, usługową, produkcyjną
- albo sklep internetowy / sklep stacjonarny
- albo rozwijacie start-up
- albo prowadzicie bloga
i w związku z tym chcecie:
- wyraźnie zwiększyć sprzedaż produktów i usług
- przyczynić się do wzrostu rozpoznawalności marki
- działać na rzecz większego zaangażowania społeczności skupionej wokół marki
I wszystko to zaskakująco niskim kosztem. W takich sytuacjach e-mail marketing będzie idealnym narzędziem.
Joanna Sosnowska